Droga Krzyżowa (rekolekcje lato 2013)

przez | 24 sierpnia 2013

Rozważania stacji Drogi Krzyżowej

(rekolekcje letnie, 19.07.2013 r.)

Stacja I – Pan Jezus na śmierć skazany

Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 23, 13-25)

Piłat więc kazał zwołać arcykapłanów, członków Wysokiej Rady oraz lud i rzekł do nich: Przywiedliście mi tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem Go wobec was i nie znalazłem w Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarżacie. Ani też Herod – bo odesłał Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci. Każę Go więc wychłostać i uwolnię. <A był obowiązany uwalniać im jednego na święta>. Zawołali więc wszyscy razem: Strać Tego, a uwolnij nam Barabasza! Był on wtrącony do więzienia za jakiś rozruch powstały w mieście i za zabójstwo. Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich. Lecz oni wołali: Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go! Zapytał ich po raz trzeci: Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię. Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę.”

Jezus jest niewinny, a mimo to przyjmuje niesprawiedliwy wyrok. Pod naciskiem podburzonego tłumu zostaje skazany na śmierć. Nikt nie staje w Jego obronie; lud domaga się uwolnienia złoczyńcy, Barabasza. Piłat nie widzi w Jezusie winy, ale pod naciskiem arcykapłanów rezygnuje z Jego obrony.

My też niejednokrotnie skazujemy Jezusa na śmierć. Jego droga krzyżowa zaczyna się od nowa ilekroć popełniamy grzech. Zadaj sobie pytanie: Czy nie ulegasz naciskom innych ludzi, którzy wmawiają ci, że grzesząc, nie robisz nic złego? Czy ty też nie krzyczysz „ukrzyżuj go!”, ulegając współczesnej modzie niezgodnej z nauczaniem Jezusa? Pomyśl, ile razy zamiast Jezusa wybrałeś Barabasza – złoczyńcę pod postacią pychy, kłamstwa, nieczystości…?

Stacja II – Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Czasami jest tak, że swym postępowaniem wkładamy krzyż na ramiona Pana Jezusa: lenistwo, brak wiary we własne możliwości, nie dbanie o swój rozwój duchowy i fizyczny, bezmyślne dysponowanie swoim czasem, pracoholizm… Takie działanie nie przynosi człowiekowi żadnych korzyści, a jego dusza powoli staje się ruiną.

Dlatego powinniśmy wziąć swój krzyż na własne barki tak, jak pokazuje nam to Jezus i podjąć wyzwanie, którym jest walka o siebie, o bycie odpowiedzialnym za swoje postępowanie, podjęte decyzje i kierować się w życiu nauką, którą głosił Chrystus.

Zawalczmy więc o siebie, gdyż nie podejmując ciężaru swego krzyża, dokładamy go Jezusowi.

Stacja III – pierwszy upadek Pana Jezusa

Z Księgi Izajasza (Iz 53, 3-5)

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.”

Co dla mnie jest upadkiem – grzech, nieuporządkowane relacje, problemy w pracy?

Kogo obwiniam za swoje porażki – rodziców, przyjaciół, przeszłość, a może siebie?

Na czym mi bardziej zależy – na kontemplacji własnych niepowodzeń, czy też na wyciągnięciu wniosków , powstaniu i uczynieniu kolejnego kroku do przodu?

Czy jestem świadomy, że stanie w tym samym miejscu (marazm), doprowadza prędzej czy później do upadków w różnych sferach mojego życia?

Jak traktuję Sakrament Pokuty, który podnosi mnie z upadków duchowych? Jak mocne jest moje postanowienie poprawy? Czy potrafię się z tego uczciwie rozliczyć przed sobą i Bogiem?

Czy zdaję sobie sprawę z tego, że Jezus upadł po to, aby pokazać, jak powstawać? Powstał, aby zmartwychwstać.

Stacja IV – Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 2, 33-35)

A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.”

Czy ja swoim postępowaniem nie wbijam kolejnego miecza w serce Maryi i w serce mojej własnej matki? Jak wygląda moja relacja z matką? Czy w mojej codzienności zapatrzony we własne sprawy, własne problemy znajduję czas i odwagę, aby spotkać się z moją matką? Jak wyglądają moje spotkania z matką? Czy rozpamiętuję zranienia, błędy i zaniedbania, których się dopuściła? Czy jestem gotowy wybaczyć jej wszelkie zranienia, jakich doznałem z jej strony?

Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi

Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 23, 26)

Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem.”

Jak trudno jest dźwigać krzyż, szczególnie ten narzucony. Krzyż rodziny, współpracowników, sąsiadów, być może nieznajomych. Rozejrzyj się czy wokół ciebie są też tacy, którzy niosą podobny krzyż. Spójrz teraz na Jezusa, idącego obok Szymona. Bóg mówi o Synu: „Oto mój sługa, którego wybrałem, umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie […]. Nie będzie się spierał, ani krzyczał i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu” (Mt 12, 18-19). Jak wielu jest pokornych, którzy cicho niosą swoje cierpienie, a jednak potrzebują pomocy, niesienia.

Módlmy się, abyśmy przyjęli przesłanie słów św. Pawła: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swojej strony w moim ciele dopełniam braki udręki Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24)

Czy nasz krzyż nie mógłby być przez nas niczym talent, który ma nam przynieść zyski?

Stacja VI – św. Weronika ociera twarz Pana Jezusa

Postawa św. Weroniki jest przykładem bezinteresownej miłości człowieka. Miłości, o której św. Paweł napisał „nie szuka swego”. Paradoksalnie wbrew kulturowym stereotypom, szczęście osiągnie ten człowiek, który staje się bezinteresownym darem samego siebie. Bóg obdarza nas swoim miłosierdziem, dzięki czemu miłosierni stajemy się nie tylko wobec drugiego człowieka, ale także wobec siebie.

Każdego dnia mamy wiele okazji aby wspomóc bliźniego: słowem, rozmową, gestem, okazując dobroć oraz szczere chęci pomocy. Nie oczekujmy niczego w zamian. Wspierajmy innych potrzebujących ludzi, nie tylko wtedy, gdy nas o to poproszą.

Stacja VII – drugi upadek Pana Jezusa

Ciężki krzyż, trudna droga, zło ludzkie, zmęczenie, brak sił… kolejny upadek. Patrzę teraz na Ciebie Chryste i odnajduję w Tobie swoje oblicze. Odnajduję siebie załamanego, przygnębionego, chcącego się poddać. Odnajduję siebie po kolejnej porażce…

Jak często przerastają mnie sprawy mi powierzone? Jaki jestem leniwy i jak często nie widzę nadziei i wiary na tej drodze, którą mi proponujesz? Jak wielka jest moja pycha i jak mocne pragnienia? Jak bardzo chciałbym być idealny, zadręczając się każdą swą wadą? Panie, znów upadłem, kolejny raz, ale patrze na Ciebie, przyglądam się Tobie… Wstajesz! Idziesz dalej… i ja chcę iść dalej z Tobą. Wiem, że dajesz mi kolejną szansę.

Stacja VIII – Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty

Przechodził Jezus przez tłum obojętnych ludzi i nagle spotyka płaczące niewiasty.. Jezus mówi: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!”. (Łk 23, 28)

Kiedy jest nam dobrze, cieszymy się. Kiedy jest nam źle, płaczemy, ale czy te uczucia nie są tylko powierzchowne? Czy nie udajemy? Czy rzeczywiście potrafimy spojrzeć prawdzie w oczy? Jacy my tak naprawdę jesteśmy? Gdzie szukamy prawdy?

Stacja IX – trzeci upadek Pana Jezusa

Wycieńczony pod ciężarem krzyża, po ludzku nie daje rady. Ciężar ten przygniata osłabione ciało. Jezus upada, ale jednak z powrotem podnosi się, aby wypełnić swoje dzieło do końca, z miłości do człowieka. Wszyscy w swoim życiu niesiemy krzyż. Każdy z nas zmaga się z przeciwnościami, a nawet z samym sobą. Jezus stał się człowiekiem i był taki, jak my. Nie użył On Boskich mocy, aby sobie ułatwić. Udowodnił nam jaka siła drzemie w każdym z nas. Mimo to, wielu w to nie wierzy. Jezus upadł po raz trzeci, a jednak wstał i kontynuował swoją drogę. A ile razy my upadamy, mając w głowie myśli, że „to jest za trudne”, „nie podołam”. Pamiętajmy, że Bóg nie obarcza nas czymś, czego nie będziemy w stanie udźwignąć. Pamiętajmy! Im trudniejsza jest walka, tym większe będzie zwycięstwo. Panie, spraw abyśmy wpatrzeni w ten upadek, potrafili trwać w naszych codziennych zmaganiach, abyśmy nie tracili nadziei i nie pozwolili jej sobie odebrać. Abyśmy za każdym razem, ilekroć upadniemy, mieli perspektywę ku górze, ku kroczeniu do przodu. Spraw Panie, abyśmy uwierzyli w swoje siły – pozwoli nam to powstawać i iść dalej, choćby wszyscy i wszystko wokół mówiło inaczej.

Stacja X – Jezus z szat obnażony

Z Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 27, 33-36)

Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić. Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. (36) I siedząc, tam Go pilnowali.”

Jezus zostaje publicznie obnażony ze swoich szat. Jest poniżony i wzgardzony przez wszystkich. Będąc w rękach żołnierzy, tak jak inni skazania, zostaje rozebrany i zrównany z niczym. Pozbawiony godności i upokorzony, doświadcza obojętności, pogardy i lekceważenia. Wystawiając się w ten sposób na poniżenie, przypomina jak ważna jest godność, którą każdy człowiek otrzymał od Boga.

Ty tez przeżywałeś poniżenie, może ktoś tobą wzgardził, upokorzył cię? Jezus wie, czym jest poczucie wstydu – On tez tego doświadczył. Powierz to Jemu.

Stacja XI – Pan Jezus przybity do krzyża

Panie Jezu przybity do krzyża! Nie rozumiem Twojego krzyża. Nie rozumiem też mojego krzyża. Pozwól mi zobaczyć w moim krzyżu Twoją miłość.

Fragment orędzia św. Charbela – maronickiego mnicha i kapłana z Libanu kanonizowanego przez papieża Pawła VI.
„Twoja słabość jest po to, abyś ją pokonał”

>>Nie ma innego klucza do Nieba poza Krzyżem.

Drzwi do Nieba znajdują się w punkcie styczności Nieba i ziemi, na szczycie Golgoty. To widzialna, namacalna i znana każdemu człowiekowi brama.

Niektórzy myślą, że nie jest zamykana i przejdzie przez nią każdy, kto ja lekko popchnie. Kiedy jednak zbliżysz się, zobaczysz, że może zostać otwarta tylko za pomocą właściwego klucza.

Nie da się sprawdzić czy klucz jest właściwy, nie wkładając go do zamka. Klucz jest tylko jeden: to Krzyż Chrystusa. Nie trudźcie się szukając go poza Krzyżem, nie próbujcie zrobić go sami. Wielu ludzi marnuje swoje życie, projektując własne klucze, wycinając i szlifując je według własnego pomysłu, w przekonaniu, że dzięki temu otworzą kiedyś Bramę Raju. Wielu odwraca się od Krzyża Chrystusa. Ale kiedy staną przy Bramie, prawda wyjdzie na jaw, a inne sposoby otwarcia jej okażą się nieskuteczne.

Nasze życie jest podróżą ku tej Bramie. Na końcu albo będziesz miał klucz i otworzysz ją, albo będziesz stał tam z pękiem kluczy, na które zmarnowałeś cały czas swojego życia, a one okazały się zwykłą ułudą i przyniosły rozczarowanie.

Nieś Krzyż Chrystusa, a otworzysz Bramę Nieba.

Podnieś Krzyż Chrystusa z radością, zapałem i odwagą, nie zważaj na tych, którzy cię wyśmiewają, nie zatrzymuj się i nie płacz z płaczącymi, ani nie skarż się z tymi, którzy narzekają. Żadne zawodzenie czy narzekanie nie tworzy historii zbawienia, żadne bicie się w piersi czy wywarzanie bram Niebios nie pomoże ci wejść do środka. Zbawienie przynoszą łzy prawdziwego żalu. Jedna łza skruchy otwiera wielką bramę. Spadnie ona z policzka prawdziwie odważnego i wiernego sługi.

Weź Krzyż Chrystusa i idź Jego śladem, a Maryja będzie ci towarzyszyć, tak jak swojemu Synowi.

Z każdą bolesną raną, powiedz sobie: „W ranach Chrystusa!” Za każdym razem, gdy odczujesz ból, zawołaj: „W Twojej męce, o Chryste!” Zawsze, gdy będziesz oskarżany, prześladowany i obrażany, mów: „Na Twoją chwałę, o Panie!”

Twoja słabość jest po to, abyś ją pokonał, a nie po to, żebyś miał kolejną wymówkę.

Kiedy weźmiesz na ramiona Krzyż Chrystusa, nie ugniesz się pod ciężarem bólu czy zmęczenia, będziesz kroczył z pewnością, cierpliwością, w milczeniu. Po dotarciu do Bramy, radość z przejścia przez jej próg przewyższy ból i zmęczenie wędrówki. Szczęśliwy z dotarcia do celu, zapomnisz o cierpieniu.<<

(„Św. Charbel. Orędzia z Nieba”, Wydawnictwo AA 2013)

Stacja XII – Pan Jezus umiera na krzyżu

Śmierć dla Jezusa, to był najtrudniejszy czas. Właśnie ten trud przyniósł największe owoce – dał nam nadzieję na zmartwychwstanie. Czasem czujemy, że jesteśmy zupełnie opuszczeni przez wszystkich, nawet przez Boga. Jezus czuł to samo, gdy był na krzyżu, a mimo to zgodził się i poświęcił całego siebie.

Tak samo jest z każdym z nas. Jeśli pozwolimy, żeby nasze grzechy – czyli nasz „stary człowiek” – umarł, to Jezus pomoże nam się podnieść, da nam nadzieję na nowe życie. Nie patrzmy w tył. Nie zatrzymujmy się w pół drogi. Nie można być trochę martwym, trochę żywym. Tylko całkowita śmierć prowadzi do całkowitego zmartwychwstania.

Bracie Jezu, pomóż nam rozpoznać źródła naszych słabości. Wzmacniaj naszą wolę wyrwania ich z korzeniami i daj siłę do działania i realizacji. Bracie Jezu, wspomnij nas, gdy przyjdziesz do swego królestwa.

Stacja XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża

Umęczone, martwe Ciało Jezusa trafia z powrotem w delikatne, czułe ręce Jego matki.

Matki ziemskie posiadają wspaniały wzór do naśladowania – mają towarzyszyć swoim synom w ich drodze życia, także w momentach psychologicznego i duchowego zmagania, a niekiedy śmierci.

Módlmy się za matki, które nie potrafiły, albo nie chciały mądrze i dojrzale towarzyszyć swoim synom. Módlmy się za te, które są naszymi matkami… i za synów, mężczyzn, którzy mają w sercu żal i niosą dotkliwe rany, zadane im przez swoje matki, aby potrafili z pomocą łaski Bożej uzdrowić obraz Matki i otworzyć się na czułą i dyskretną opiekę Matki Bożej.

Stacja XIV – Ciało Pana Jezusa złożone do grobu

Droga krzyżowa zgromadziła wielu ludzi – była dość ciekawym i interesującym widowiskiem. Możliwe, że niektórzy robili nawet zakłady ile skazany wytrzyma, czy da radę przebyć drogę – można prowadzić ciekawe dyskusje, gdy w tle rozgrywa się dramat człowieka…

Wydano wyrok, nikt nie pytał o fakty. Głośno krzyczący tłum wybrał Barabasza – historia pokazuje, że wybór był od początku przesądzony…

I nastąpiła droga pełna bólu i cierpienia wśród krzyczącego tłumu…

Przy grobie nie było już ciekawskich – nie było w zasadzie na co patrzeć a oni odeszli wierząc w to co krzyczeli.

Złożenie do grobu nie niesie w sobie nic spektakularnego. Śmierć gromadzi tylko bliskich i tych którzy faktycznie chcą się pożegnać , bo odszedł ktoś Bliski…

Parady równości gromadzą tłumy ludzi, którzy głośno walczą o swoje prawa. Szukających pomocy i walczących o siebie jest znacznie mniej.

Czy wolno im chcieć żyć inaczej? Wygląda na to, że nie bo są w doskonałej mniejszości albo są tylko mniej słyszalni…

Grób wydaje się oznaczać koniec, jednak dla wierzących oznacza dopiero początek.

Stojąc przy ciemnym grobie trudno jest zaufać obietnicy Zmartwychwstania.

Wobec krzyczących, że z homoseksualizmem nic nie da się zrobić, trudno jest szukać pomocy – bo gdzie jej szukać?

Trzeba uwierzyć temu co głośne czy można mieć prawo do własnego wyboru?

Od nas zależy, czy wybierzemy tłum robiący zakłady, czy zaufamy Obietnicy, podejmiemy ryzyko wierności Miłości, która jest silniejsza niż śmierć…

Podane cytaty z Biblii pochodzą z internetowego wydania Biblii Tysiąclecia (http://www.biblia.info.pl/biblia.php)