Warto spróbować

przez | 19 listopada 2020

Cześć, chciałbym podzielić się z Tobą moją dotychczasową historią i dać świadectwo, że warto spróbować i próbować – pomimo że nie wszystko idzie tak, jakbym sobie wymarzył. W momencie pisania tego świadectwa jestem w grupie ponad rok. Na Paschę natrafiłem w bardzo trudnym momencie, tj. gdy po dobrych kilku latach samotnego zmagania się ze skłonnościami oraz uzależnieniem od pornografii i masturbacji stanąłem z totalnym chaosem w głowie przed wyborem: walczyć dalej czy odpuścić i popłynąć z prądem. Postanowiłem, że dam Panu Bogu (sic!) ostatnią szansę. Z lepszym lub gorszym skutkiem starałem się z Nim zawsze być w jakimś kontakcie, ale – nie ukrywajmy – większość spraw w tej relacji kręciła się wokół nagrody i kary. W akcie desperacji i z totalnym zrezygnowaniem napisałem zaczepnego maila do lidera, wywaliłem cały wagon gnoju i czekałem na odpowiedź bez jakiejś większej nadziei i w ogóle pomysłu na cokolwiek. Odpowiedź przyszła szybciej niż myślałem: jeden mail, drugi, kolejny, potem rozmowa i nagle okazało się że zostałem przyjęty. Zarówno przed rozmową jak i pierwszym spotkaniem grupy stres był ogromny, sam sobie zadawałem pytanie – czego ja właściwie oczekuję, co ja właściwie robię i czy zwariowałem? Nie wiedziałem i do tej pory chwilami nie wiem, ale skoro podjąłem decyzję że wchodzę w to – to jestem i trwam w tej decyzji.

W czasie przystępowania do grupy chodziła mi po głowie ewangeliczna scena rozmnożenia chleba i ryb na pustyni, a zwłaszcza postać chłopca, który został uwieczniony u Jana – miał kilka chlebów i rybek, ale „cóż to jest dla tak wielu?”. Z kilkunastoletnim uzależnieniem od pornografii i masturbacji, z katastrofalną wizją samego siebie, z podłym obrazem rodziny wyniesionym z domu, z całym syfem który jest we mnie – coś można zrobić? Jedyne co mogłem dać to moją decyzję, że chcę spróbować.

 No więc wszedłem do grupy, podejrzanie szybko znalazłem spowiednika, a jeszcze szybciej podjąłem pracę indywidualną z terapeutą. W ciągu mojego dotychczasowego bycia w grupie dostrzegam, że zmieniło się sporo w trzech rodzajach relacji: z samym sobą, z innymi ludźmi – zwłaszcza rodzicami, i z Panem Bogiem.

Jeśli o chodzi o kontakt z samym sobą, to o wiele łatwiej mi dostrzegać dobro, które się dzieje wokół mnie, przestałem się gnoić i oskarżać o swoje błędy i upadki – łatwiej mi powstawać i nie oglądać się za siebie. Przeszłości już nie ma – jest „teraz” i jedyna rzecz na którą mam wpływ i za którą odpowiadam to „teraz”.

W relacjach z innymi nie boję się już stawiać granic i wyrażać swojego zdania, cały czas uczę się szczerości i zdrowej przyjaźni oraz otwieram się na kontakt z innymi ludźmi. Po wielu latach toksycznej relacji z rodzicami odciąłem się od tego i buduję tę znajomość i relację od nowa, na zdrowych zasadach.

Rewolucja nastąpiła w relacji z Panem Bogiem. Jakkolwiek może Ci się wydać to – Ty który to teraz czytasz – mdłe i tkliwe – Pan Bóg jest Ojcem, jest Tatą którego mi brakowało. Nie jest odległy, jest przy Tobie gdy to czytasz i przy mnie gdy to teraz piszę. Gdy zacząłem nieśmiało przyjmować tę osłuchaną prawdę za pewnik, to całe mylne wyobrażenie o Nim i o mnie zaczęło upadać.

 W kwestii czystości jest jeszcze dużo do naprawienia, nie mniej pornografia i przywalenie w bandę zdarzają się o wiele rzadziej, łatwiej mi przerwać i otrząsnąć się z tego bagna.

 W grupie doceniam otwartość każdego z uczestników, możliwość wygadania się i świadomość bycia przyjętym. Bardzo ważna jest dla mnie możliwość utrzymywania kontaktu z członkami grupy poza spotkaniami grupy: telefon, whatsapp, wyjścia w plener.

 Prawdziwe cuda dzieją się niezauważalnie i dopiero po pewnym czasie i z pewnego dystansu widać efekty – niby wiadomo a muszę to sobie powtarzać 🙂

Rysiek